Handlarz śmiercią z Łodzi bezczelnie kpi z wymiaru sprawiedliwości. Robi z siebie ofiarę wojny rządu z dopalaczami i w ogóle nie liczy się z tym, że dorabia się fortuny na ludzkiej śmierci i nieszczęściu.
Dawid B. we wtorek wieczorem pojawił się w biurze swojej firmy Smartszop.pl. Chociaż główne wejście było zaplombowane po weekendowej akcji policji i inspektora sanitarnego, to dostał się do biura tylnymi drzwiami.
Przeczytaj koniecznie: Wyznanie króla dopalaczy: Moi klienci to debile
Przed siedzibą króla dopalaczy błyskawicznie pojawili się policjanci, ale nie mieli żadnych podstaw do spektakularnego zatrzymania handlarza legalnymi narkotykami. Biznesmen nie próbował wynosić żadnego towaru.
Co prawda młody założyciel pierwszej w kraju sieci sklepów z dopalaczami został zatrzymany przez policjantów, ale po złożeniu wyjaśnień na komendzie szybko wrócił do firmy. Inspektor sanitarny kazał mu przenieść do jednego pomieszczenia wszystkie zabójcze substancje i zaplombował ten schowek. Z reszty biura Dawid B. może swobodnie skorzystać.
Król dopalaczy obwieścił dumnie dziennikarzom, że osiągnął swój cel, bo uruchomił siedzibę firmy, która po zamknięciu prawie stu sklepów w weekend straciła niemal pół miliona złotych.
Dawid B. uprzedził, że już dzisiaj zamierza złamać zakaz policji i wznowić sprzedaż dopalaczy.
- Sam stanę za ladą swojego sklepu – oświadczył handlarz śmiercią.
Patrz też: Donald Tusk: Nie będzie litości dla handlarzy śmiercią!